Po uzgodnieniu całego
planu, mężczyźni wyruszyli w stronę baru, który miał zostać okradziony przez
gang SERPEN oraz gang Kocic dzisiejszej nocy. Jednakże nic nigdy nie może być
zbyt proste. Ricardo wraz ze swoim synem musieli dostać się tam pieszo, ponieważ
o tej godzinie, a konkretniej o 3:05, nie jeździły żadne autobusy, a dojechanie
pod bar autem było zbyt ryzykowne, gdyż wiązało się to z możliwością
zdemaskowania przez gangi. Czas również nie był po stronie detektywa, ponieważ,
aby dotrzeć do baru, potrzebował minimum dwudziestu minut, co sprawia, że
dotarłby na miejsce dwie minuty przed czasem. Mężczyzna nie zdołałby wtedy
odpowiednio przygotować się na spotkanie z rabusiami.
Przemyślenia detektywa przerwał Mohambi.
- Myślę, że powinniśmy
się rozdzielić. Jeżeli ktoś z gangu nas zobaczy, zaalarmuje pozostałych i cały
nasz plan się nie powiedzie.
Ricardo w odpowiedzi
tylko pokiwał głową. Przy najbliższej uliczce rozdzielił się z synem i ruszył
dalej. Pomimo, że miał niewiele czasu, szedł powoli i spokojnie, aby
przypadkiem nie wydawać żadnych dźwięków.
Jednak, gdy zaczął dochodzić do baru, jedna
rzecz nie dawała mu spokoju. Była nią cisza. Taka, która nie zwiastowała, że za
parę chwil rozpocznie się tu napad. Mężczyzna nie musiał długo czekać, żeby
zmienić swoje myślenie. W oddali usłyszał warkot motorów, które z każdą sekundą
się nasilały. Detektyw szybko wszedł w pierwszą, zaciemnioną uliczkę, aby nikt
go nie zauważył i by mógł z ukrycia obserwować poczynania gangów. Słyszał i
widział bardzo dokładnie, jak obok niego przejeżdżają motory, jednakże naliczył
ich tylko dwanaście.
- Czyli w okradaniu
baru nie bierze udział cały gang. Bardzo sprytnie - pomyślał Ricardo. Wśród
rabusiów nie zauważył jednak Mohambiego, co lekko go zdziwiło. Z tego co mu
mówił, nie mieli okradać żadnych innych miejsc.
Wtedy detektyw zrozumiał jedną, ale za to
bardzo istotną rzecz. Bar, pomimo, że był celem obu gangów, nie był ich
jedynym.
- Najprawdopodobniej
nie powiedzieli Mohambiemu wszystkiego, ponieważ mu na tyle nie ufali. W takim
razie już rozumiem, dlaczego w napadzie bierze udział tylko część gangu. Reszta
zapewne okrada inne miejsca - pomyślał detektyw.
W tym momencie
usłyszał głośny alarm dochodzący z baru, co mogło oznaczać tylko jedno. Napad
się rozpoczął.
Ciekawe, gdzie był Mohambi...
OdpowiedzUsuń