poniedziałek, 10 lutego 2020

Rozdział VII (Natalia Michalak)


“Porwanie”

Tej nocy było bardzo jasno, ponieważ była pełnia. Księżyc oświetlał całe miasto wraz z barem, który właśnie miał zostać obrabowany. Ricardo stał w ukryciu sparaliżowany i patrzył, jak gang w pośpiechu okrada lokal, niszcząc wszystko, co się tam znajduje. Pierwszy raz nie był pewien, co ma zrobić, pomimo wcześniej ustalonego planu, ponieważ chodziło tu o życie jego syna. Wiedział, że jeżeli zacznie działać, to bandyci będą w 100% pewni, że Mohambi jest jego informatorem.
            Mężczyzna postanowił napisać do syna wiadomość o tym, że ich plan się nie powiódł, dlatego iż nie chciał go narażać na takie niebezpieczeństwo. Dobrze wiedział, że chłopak jest sprytny i uda mu się niezauważalnie odczytać informacje.
            Alarm ucichł, a gang wsiadł na motocykle i odjechał tak szybko, jak się pojawił. Pozostawił po sobie wybite szyby, nieład oraz trochę pieniędzy, których nie udało im się zabrać. Nastała cisza, jednak nie trwała ona zbyt długo, ponieważ rozległ się dźwięk syren policyjnych, który z każdą chwilą był coraz głośniejszy. Najwyraźniej ktoś musiał powiadomić policję, ale i tak było już za późno. Gang po raz kolejny dostał to, czego chciał bez żadnych konsekwencji. Agent stał jeszcze przez chwilę, przyglądając się, jak policja zabezpiecza miejsce przestępstwa. Czuł się tak bezsilnie i bezradnie z myślą, że pozwolił, aby bandyci po raz kolejny dopięli swego.
            Po powrocie do domu mężczyzna marzył tylko o tym, aby zasnąć i zapomnieć o wszystkim, co wydarzyło się dzisiejszej nocy. Natłok myśli jednak nie dawał mu spokoju. Cały czas w głowie przewijało mu się kilka pytań. Co by się stało, gdyby zareagował i właściwie wykonał ustalony plan? Czy udałoby się zatrzymać ten i resztę napadów? Jak poradził sobie Muhambi i czy wszystko z nim dobrze? Ricardo postanowił odgonić dręczące go myśli w tym samym momencie przypominając sobie, że nie dał całusów na dobranoc dzieciom, jak to zawsze miał w zwyczaju.
Udał się najpierw do pokoju Lenki, jednak ku jego zdziwieniu łóżko dziewczynki było puste. Ricardo zaczął się trochę niepokoić, dlatego szybko pobiegł do kolejnego pokoju, do siedmioletniego Marcela, tam również nie było żywej duszy. Tak samo było z pokojami bliźniaków. W tym momencie mężczyzna wpadł w straszną panikę. Zaczął biegać po całym domu w poszukiwaniu swoich dzieci, zaglądając z nadzieją nawet do najmniejszych zakamarków, jednak nigdzie ich nie było. Załamany ponownie wrócił do salonu i siadając na kanapie zauważył kartkę leżącą na stoliku. Widniała na niej wiadomość “Mamy twoje dzieci. Nie dzwoń na policję ani nikomu nie mów. Nie próbuj żadnych sztuczek. Kolejną informację otrzymasz niebawem.”
Agent P. po raz kolejny tej nocy czuł się bezsilny i bezradny, jednakże tym razem nie miał żadnego planu. Postanowił więc napisać do syna krótką wiadomość, w której prosił go o szybki kontakt. 
Mijały godziny, a Ricardo nie otrzymał żadnej wiadomości ani od bandytów, ani od syna. Oczekiwanie oraz ogromny stres, jaki przeżył tej nocy, bardzo go znużyły, dlatego zasnął, nie wiedząc nawet kiedy. Z głębokiego snu, podczas którego przyśnił mu się okropny koszmar związany z całą zaistniałą sytuacją, zbudził go dźwięk długo wyczekiwanej wiadomości na telefon...


1 komentarz: