Old York na ogół był cichym, lecz
tłocznym miastem. Ludzie spacerowali po parkach, spędzali czas w kawiarenkach
lub wychodzili nocą do klubów. Dokładnym przeciwieństwem tego były okolice
Starego Harlemu, dzielnicy, w której znajdował się Agent P. wraz z czwórką
dzieci.
Tkwili razem w nieznanym im budynku,
który okazał się być laboratorium przestępców. Przynajmniej takie robił
wrażenie. Ricardo nasłuchiwał zza drzwi kroków zbliżających się motocyklistów i
wpadł na pomysł, który być może pozwoliłby przetrwać jemu oraz jego dzieciom.
Szybko podbiegł do pierwszego stoiska chemicznego i zaczął przeszukiwać je z
nadzieją znalezienia niezbędnych mu substancji. Chciał bowiem stworzyć kwas,
który byłby w stanie rozpuścić tylne, stalowe drzwi. W tym samym czasie
Conanek, Celina, Marcel oraz Lenka schowali się za kurtyną zasłaniającą jakiś
ogromny komputer, prawdopodobnie stworzony z myślą o jakichś bardziej
skomplikowanych obliczeniach. Wszystko zależało od znajomości chemii
Popidone`a.
Po intensywnych dwóch minutach
biegania tam i z powrotem, kwas HSbF6 był już gotowy. Wszyscy zebrali się przy
drzwiach, a Ricardo zwinnym ruchem rzucił wcześniej przygotowaną probówką.
Wywołało to nieoczekiwany hałas, który najwyraźniej pośpieszył ludzi po drugiej
stronie. Stal zaczęła się rozpuszczać, co oznaczało, że składniki były
poprawnie skompletowane, jednak tempo, w jakim działał związek chemiczny, było
zdecydowanie za wolne. Nagle przez główne wejście wtargnęli członkowie gangu
uzbrojeni w szybkostrzelne karabinki M4. Zapanował chaos. Co prawda rodzina
Agenta P. zdołała się schować w poprzedniej kryjówce, za kurtyną, ale
przestępcy działali szybko i sprawnie, przeszukując kolejne segmenty
laboratorium. Ostatnią deską ratunku pozostawało wykraść się niezauważonym
przez drzwi, które pozostały otwarte po wejściu gangu. Ricardo doskonale
wiedział, że dałby radę uciec bez napotkania większych przeszkód, lecz z racji
pobytu z dziećmi wszystko się skomplikowało. Drapiąc się po swoim krótko
przystrzyżonym zaroście, zrozumiał, że najrozsądniejszym rozwiązaniem będzie
pozostać w ukryciu do czasu wyjścia przestępców.
Niczego nieświadomy Mohambi jechał
właśnie z częścią gangu SERPEN napaść na sklep jubilerski. To właśnie tam miał
zostać zatrzymany przez policję i uznany za sprawcę. Dojechawszy na miejsce,
jeden z przestępców podmienił na wszelki wypadek pistolet Mohambiego na atrapę,
co miało ubezpieczyć pozostałych, niejako dodając im pewności siebie. Wybiła
godzina napadu. Dźwięk tłuczonych szyb aż kłuł dziewiętnastolatka w uszy.
Wszystko działo się w przeraźliwie szybkim tempie, kilka osób zajmowała się
kradzieżą, jeszcze inni pilnowali ogłuszonych ochroniarzy lub hakowali
poszczególne alarmy i zabezpieczenia. Nagle pośród tego całego hałasu dało się
usłyszeć policyjne syreny. Dwaj mężczyźni sprawnie zranili w nogę Mohambiego,
chcąc sprawić, żeby policja myślała, że chłopak sam się uszkodził, wybijając
szybę. Następnie cały gang zebrał się, pożegnał ich byłego członka, opluwając
go oraz odjechał, na czas umykając policji.
Akcja się komplikuje coraz bardziej. Super! Ja mam tylko pytanie do autorów - naprawdę nie da się nigdzie wrzucić dialogu?
OdpowiedzUsuń