sobota, 21 marca 2020

Rozdział X (Paweł Kiersk)

          Old York na ogół był cichym, lecz tłocznym miastem. Ludzie spacerowali po parkach, spędzali czas w kawiarenkach lub wychodzili nocą do klubów. Dokładnym przeciwieństwem tego były okolice Starego Harlemu, dzielnicy, w której znajdował się Agent P. wraz z czwórką dzieci.
     Tkwili razem w nieznanym im budynku, który okazał się być laboratorium przestępców. Przynajmniej takie robił wrażenie. Ricardo nasłuchiwał zza drzwi kroków zbliżających się motocyklistów i wpadł na pomysł, który być może pozwoliłby przetrwać jemu oraz jego dzieciom. Szybko podbiegł do pierwszego stoiska chemicznego i zaczął przeszukiwać je z nadzieją znalezienia niezbędnych mu substancji. Chciał bowiem stworzyć kwas, który byłby w stanie rozpuścić tylne, stalowe drzwi. W tym samym czasie Conanek, Celina, Marcel oraz Lenka schowali się za kurtyną zasłaniającą jakiś ogromny komputer, prawdopodobnie stworzony z myślą o jakichś bardziej skomplikowanych obliczeniach. Wszystko zależało od znajomości chemii Popidone`a.
        Po intensywnych dwóch minutach biegania tam i z powrotem, kwas HSbF6 był już gotowy. Wszyscy zebrali się przy drzwiach, a Ricardo zwinnym ruchem rzucił wcześniej przygotowaną probówką. Wywołało to nieoczekiwany hałas, który najwyraźniej pośpieszył ludzi po drugiej stronie. Stal zaczęła się rozpuszczać, co oznaczało, że składniki były poprawnie skompletowane, jednak tempo, w jakim działał związek chemiczny, było zdecydowanie za wolne. Nagle przez główne wejście wtargnęli członkowie gangu uzbrojeni w szybkostrzelne karabinki M4. Zapanował chaos. Co prawda rodzina Agenta P. zdołała się schować w poprzedniej kryjówce, za kurtyną, ale przestępcy działali szybko i sprawnie, przeszukując kolejne segmenty laboratorium. Ostatnią deską ratunku pozostawało wykraść się niezauważonym przez drzwi, które pozostały otwarte po wejściu gangu. Ricardo doskonale wiedział, że dałby radę uciec bez napotkania większych przeszkód, lecz z racji pobytu z dziećmi wszystko się skomplikowało. Drapiąc się po swoim krótko przystrzyżonym zaroście, zrozumiał, że najrozsądniejszym rozwiązaniem będzie pozostać w ukryciu do czasu wyjścia przestępców.
     Niczego nieświadomy Mohambi jechał właśnie z częścią gangu SERPEN napaść na sklep jubilerski. To właśnie tam miał zostać zatrzymany przez policję i uznany za sprawcę. Dojechawszy na miejsce, jeden z przestępców podmienił na wszelki wypadek pistolet Mohambiego na atrapę, co miało ubezpieczyć pozostałych, niejako dodając im pewności siebie. Wybiła godzina napadu. Dźwięk tłuczonych szyb aż kłuł dziewiętnastolatka w uszy. Wszystko działo się w przeraźliwie szybkim tempie, kilka osób zajmowała się kradzieżą, jeszcze inni pilnowali ogłuszonych ochroniarzy lub hakowali poszczególne alarmy i zabezpieczenia. Nagle pośród tego całego hałasu dało się usłyszeć policyjne syreny. Dwaj mężczyźni sprawnie zranili w nogę Mohambiego, chcąc sprawić, żeby policja myślała, że chłopak sam się uszkodził, wybijając szybę. Następnie cały gang zebrał się, pożegnał ich byłego członka, opluwając go oraz odjechał, na czas umykając policji.

1 komentarz:

  1. Akcja się komplikuje coraz bardziej. Super! Ja mam tylko pytanie do autorów - naprawdę nie da się nigdzie wrzucić dialogu?

    OdpowiedzUsuń